niedziela, 11 grudnia 2016

I Bet My Life (Thanksgiving & Boise State Football Game)

To już grudzień! Miesiąc świąt Bożego Narodzenia, śniegu i zakończenia roku. Niedługo mój blog będzie obchodził swoje pierwsze urodziny. Zanim grudzień pochłonie mnie całkowicie, opiszę Wam najbardziej Amerykańskie święto - Thanksgiving.

Thanksgiving to święto upamiętniające spotkanie “pokojowe” Indian i Brytyjczyków. Jak łatwo się można domyśleć ich spotkanie nie było zbytnio pokojowe, ale dzięki temu mieliśmy 5 dni wolnego i dużo dobrego jedzenia. Nasze przygotowania zaczęły się w czwartek rano. Z hmom zaczęliśmy od pumpkin pie (tarta dyniowa), apple pie (jabłkowa), pecan pie (orzechy - pekan). Po ciastach przeszliśmy do króla stołu, indyka i jego wypełnienia- stuffing. Z kilkoma dodatkami, takie jak ziemniaki, galaretka żurawinowa czy bataty, mogliśmy zakończyć przygotowania do najlepszego posiłku w moim życiu (przepraszam mamo, ale to przebija schabowego) i w końcu go zjeść :D  

Mogę z pewnością powiedzieć że było to najciekawsze święto jakiego doświadczyłam i na pewno nigdy tego nie zapomnę. Co do Black Friday, to udało mi się skorzystać z wielu promocji jakie wszystkie sklepy oferowały. Nie bylo jakiegos szalu ale zdobylam kilkanascie rzeczy, wiec moge nazwac moj wypad sukcesem.


Inną rzeczą o której chciałam napisać, jest to że udało mi sie zobaczyć mecz college footballu na żywo. BSU (Boise State University) przeciwko UNLV (University of Nevada, Las Vegas). Jako, że od Boise dzieli nas 40 minut drogi, wiadomo komu kibicowaliśmy. Udało nam się zdobyć kilka biletów, więc razem z moim #exchangesquad - Izadora z Brazylii i Vivien z Niemiec i z moimi cudownymi host rodzicami pojechaliśmy na mecz, który trwał kilka godzin i zakończył się wygraną Broncos (Boise State)! Z dużą przewagą ograli swoich przeciwników, a ja miałam wspaniałą okazję żeby robić zdjęcia.


Listopad zakończył się dla mnie bez żadnych dalszych wycieczek, ale z wieloma nowymi doświadczeniami i z faktem, ze zostalam ciocia <3 Tak, bardzo się cieszę. Nie, nikt nie może mnie nazywać ciocia oprócz mojej siostrzenicy (just saying, love u sis).

I tak na zakończenie, co prawda moje posty pojawiały się zwykle co dwa tygodnie, to i tak wiem że często zaniedbuje bloga. Glowny problem jest ze zdjeciami, bo nie jestem w stanie ich dodac z zadnego komputera i ciezko mi sie domyslic dlaczego. No ale mowi sie trudno i idzie do przodu. I z nadchodzącymi wydarzeniami, postaram się dodawać bardziej na bieżąco. Nastepny post o wypadzie do Salt Lake City!

Do zobaczenia :)  


Piosenka z tytulu: “I Bet My Life” Imagine Dragons

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz