wtorek, 27 lutego 2018

Save Myself (California trip /w Sherita)

Notatka na wstęp (skopiowana z poprzedniego postu): Ten post był pisany na przestrzeni 7 miesięcy. Tak tak, wiem że tak nie można, ale tak już jest :P jeśli zadajecie sobie pytanie, jak jestem w stanie przywołać wycieczki, które odbyły się w kwietniu 2017, to tylko dzięki mojemu pamiętnikowi i zdjęciom. Więc jeśli jesteście na/ planujecie taki wyjazd, na pewno nie zmarnujecie kilku minut na krótką notatkę z dnia!

Tak jak wspomniałam na zakończenie ostatniego posta, 2 maja wróciłam z Nowego Yorku (link) i po dwóch dniach w szkole wsiadłam do kolejnego samolotu, tym razem w przeciwnym kierunku.

San Francisco z Coit Tower

Coit Tower
5 maja wyleciałam z Boise bezpośrednio do San Jose, gdzie spotkałam sie z moją bfff, Alicją i jej rodzicami na lotnisku w Californii. Tak się złożyło (prawie nieprzypadkowo, że akurat znaleźli się tam w tym czasie). Od razu z lotniska pojechaliśmy do północnej części San Francisco żeby zobaczyć Pier 39 i Coit Tower. Tego dnia zaliczyliśmy też Lombard Street (najbardziej zakręconą ulicę na świecie).
Lombard Street
A to idealny kandydat na męża (z Pier 39)
 Za nami Lower
Yosemite Falls

 Następnego dnia z samego rana pojechaliśmy do Yosemite National Park oddalony 4 godziny od San Francisco. Pogoda nam nie sprzyjała więc zobaczyliśmy kilka rzeczy i wróciliśmy do miejsca noclegowego.
Sherita-Nakesha Association

W niedzielę (7 maja) wróciliśmy do Yosemite, które zastało nas fantastyczną pogodą. Wybraliśmy się na szlak prowadzący do Nevada Falls, czyli do jednych z  najpiękniejszych widoków jakie kiedykolwiek widziałam. Zdjęcia mówią same za siebie ale nic nie potrafi oddać ich rzeczywistego piękna.
Prawie jak greencreen xD
Vernal Falls, czyli jak zaliczyć wodospadowy prysznic
podczas 5 km wycieczki
Bridalveil Waterfall daleko za mną
A to cała nasza wesoła wycieczka
Tunnel View na pożegnanie z Yosemite


Noc spędziliśmy w Lake Tahoe, przy granicy Californii z Nevadą. Z rana spacerek do jeziora, a po śniadaniu w dalszą drogę na południe Californii, Mono Lake i do kraterów.

Mono Lake Tufa <3
Dla takich widoków żyję....
Exegi monumentum...czy coś w tym stylu
przemowa na kamieniu, czyli odpały Alicji

Ostatniego dnia, 9 maja, poszliśmy do najbardziej znanego mostu po tej stronie świata- Golden Gate Bridge. Zrobiliśmy dużo zdjęć, przeszliśmy się jeszcze raz po Pier 39 i pojechaliśmy w stronę lotniska.

Ostatni dzień w Cali

 Tak skończyła się moja krótka ale niezapomniana wycieczka do Californii (i Nevady). Z tego miejsca zapraszam Was już niedługo do następnego postów o graduation, moich ostatnich tygodniach w USA i wycieczce do Yellowstone National Park.


Piosenka z tytułu: "Save Myself" Ed Sheeran

niedziela, 25 lutego 2018

Whatever It Takes ( NY + Washington DC)


To właśnie moja historia o tym jak zdobyłam 6 stanów w 3 dni, Nowy York i Washington DC…! Zaraz po Senior Skip (takie nocne wydarzenie dla 12-klasistów w mojej szkole), 27 kwietnia po całej nocy zabawy w Wahooz (jeśli będziecie kiedyś w Boise to polecam!). Przejechałam taksówką z centrum Boise do lotniska o godzinie 4 nad ranem, czyli 2 godziny przed moimi kilkugodzinnymi lotami. Leciałam United i miałam tylko bagaż podręczny, więc jedne co mi zostało to rozłożyć się na kilku siedzeniach przed gatem i czekać na pierwszy lot.

Notatka na wstęp: Ten post był pisany na przestrzeni 7 miesięcy. Tak tak, wiem że tak nie można, ale tak już jest :P jeśli zadajecie sobie pytanie, jak jestem w stanie przywołać wycieczki, które odbyły się w kwietniu 2017, to tylko dzięki mojemu pamiętnikowi i zdjęciom. Więc jeśli jesteście na/ planujecie taki wyjazd, na pewno nie zmarnujecie kilku minut na krótką notatkę z dnia!


 Neeeeeeeeeeeew Yoooooooooooork Cityyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy! 
Moje ulubione zdjęcie 


Gdzieś nad Colordo...
 Przeleciałam na drugą stronę kraju do Nowego Yorku, przez Denver w Colorado. O godzinie 17 byłam już na lotnisku LaGuardia (jeśli macie wybór polecam raczej lotnisko Newark, ale JFK już raczej nie). Zapewne dziwicie się, w jaki sposób przekonałam fundację do takiej wycieczki. A więc...moja mama postanowiła skorzystać z kursu językowego (proponowanego w pracy) właśnie w Nowym Yorku. Był to wybór trudny dla mojej mamy, bo niekoniecznie jest fanem latania, ale chyba za bardzo się stęskniliśmy żeby to było jakimś problemem.

 Po pojawieniu się pomysłu o Nowym Yorku, moja host-mama, Lara pomogła mi we wszystkich formalnościach (w tym pokazaniu fundacji, tak w skrócie, że spotkanie z mamą nie wywoła u mnie negatywnej zmiany w psychice). To i bilet lotniczy pozwoliło mi na 5-dniowy pobyt w jednym z najwspanialszych miast świata.

 A tak wyglądały wyglądały moje dni:

 27 kwietnia:

  • 4:00 - dojazd na lotnisko 
  • 8:00-17:00 - lot do NY 
  • Spotkanie z mamą (ojj łzy się polały) 
  • Dojazd do miejsca noclegowego na Brooklynie 
  • Krzywdzenie języka polskiego, do którego nie byłam się w stanie przyzwyczaić i co chwile mówiłam do mamy po angielsku ;) 
  • Seeeennn (bo przecież Katarzyn nie spał ponad 36h) 


 28 kwietnia:

  • Kupiłam kartę miejską i po raz pierwszy jechałam Nowojorskim metrem (z Brooklynu do centralnego Manhattanu) 

  • Jako, że szkoła mojej mamy znajdowała się na 67 piętrze Empire State Building to musiałam wjechać od razu na górę i mimo tego, że miasto było pokryte poranną mgłą (była 9 rano) był to niesamowity widok. 


  • Zostawiłam mamę w szkole i przeszłam się kilka przecznic od ESB do Times Square, a później do Central Parku 



  • Następnym punktem było Rockefeller Center (czyli słynne miejsce z Kevina części 2, to z choinką) Pieszo przeszłam do Grand Central Station, znane z wieeeelu scen filmowych 

  • Metrem podjechałam do Battery Park na dolnym Manhattanie, gdzie bezpłatnym promem przepłynęłam tuż obok Statuy Wolności do portu w New Jersey 

  • Drogę powrotną pokonałam tym samym statkiem i moim następnym punktem było Empire, jako że niebo się oczyściło 
  • Całkowicie przypadkiem, nasi znajomi przylecieli do Nowego Yorku w tym czasie co my, więc poszliśmy razem na Shake Shack Burgers (must have!) i do słynnej cukierni Buddiego Valastro “Carlo’s Bakery” 
Oj ten Albert...

  • Później poszliśmy razem do Madame Tussauds (które było o wiele lepsze niż to w Londynie) 
  • Po pożegnaniu ze znajomymi pojechałyśmy z mamą do Brighton Beach na Brooklynie, gdzie po raz pierwszy spotkałyśmy się z Atlantykiem (pewnie nie pamiętacie ale około miesiąc przed tym spotkałam się z pierwszym oceanem w moim życiu, Pacyfikiem) 




 29 kwietnia:

  • Po pobudce o 4 rano i wycieczce metrem do Times Square (oczywiście ze śniadaniem w Dunkin Donuts) wyjechałyśmy na zakupioną wcześniej wycieczkę w Greyline do Washingtonu DC, czyli stolicy USA 
  • Po przerwie w stanie Delaware, nasza grupa dotarła około 10 pod Biały Dom 

  • Następnymi punktami były Vietnam Memorial i Korean Memorial 


  • Dotarliśmy do mojego ulubionego miejsca w stanie Maryland, czyli Lincoln Memorial i Reflection Pool (znany Wam być może z Forest’a Gumpa) 

  • Pod koniec wycieczki zatrzymaliśmy się w cmentarzu Arlington w stanie Virginia i przy wielkim budynku kongresowym 


  • Całą drogę powrotną przespałam :D 


 30 kwietnia:

  • Spałyśmy trochę dłużej, bo była to niedziela :3 
  • Najważniejszym punktem tego dnia był na pewno Brooklyn Bridge 


  • Dodatkowo przeszłyśmy się do China Town i zjadłyśmy lunch w lokalnej knajpce poleconej przez bardzo miłą, nieznajomą panią (poleciłabym, ale nie wiem czy potrafilibyście bez pomocy tej fantastycznej kobiety, bo ja nie ha!) 
  • Poszłyśmy później na mały shopping do GAPa i kilku innych sklepów W drodze powrotnej zatrzymałyśmy się raz jeszcze przy Brighton Beach 
  • Wróciłyśmy do domu i spędziłam trochę normalnego czasu z mamą 

 1 maja:

  • Jako, że to ostatni dzień zwiedzania musiałam uzupełnić moją listę MustSeeNY 
  • Składała się z: Wall Street i byka, Broadway Street, Broad Street, Trinity Church i 9/11
  •  Memorial, które są niesamowicie warte zobaczenia! 
  • Musiałam również zobaczyć więcej Central Parku i Zoo (i chociaż tam do środka nie weszłam, z zewnątrz można zobaczyć kilka zwierzaków). 


  • Ważnymi punktami tego dnia były też Muzeum Naturalnej Historii i przepłynięcie raz jeszcze promem obok zielonej kobietki ze sztuczną pochodnią, która robi wrażenie, ale jest o wiele mniejsza niż można się po niej spodziewać ;) 
Troszkę mi odbiło ....
Ale to normalne :D

To właśnie ta zielona kobieta, którą każdy zna



 2 maja:

  • Tu się kończy moja historia w Wielkim Jabłku, rano Uberem za coś około 2$ przejechałam cały Brooklyn na lotnisko LaGuardia. 
  • Wieczorem odebrał mnie mój host-tata, Bill z lotniska i mogłam podarować im kilka prezentów z Polski (przywiezione przez mamę). 


 To jest ten moment, w którym niesamowicie dziękuje mojej mamie za danie mi możliwości zobaczenia jej i wschodniego wybrzeża Stanów! Na pewno kiedyś tam wrócę i polecam każdemu podobną wycieczkę do Nowego Yorku.

 Ponieważ nie lubię siedzieć długo w jednym miejscu, po moim przylocie z Nowego Yorku we wtorek, już na piątek (tego samego tygodnia) miałam zaplanowaną następną wycieczkę, ale o tym w następnym poście….
Do zobaczenia!

 Piosenka z tytułu: “Whatever it takes” Imagine Dragons